czwartek, 26 lipca 2012

12. Grycanka, tramwaj i wilkołak.

25/26 lipca 2012 - cała noc.

śniło mi się, że siedziałam w kawiarni z Weroniką Grycan i wsuwałyśmy, a jakżeby inaczej, lody. opowiadała mi o swojej pasji oraz o lodach. stwierdziłam, że to bardzo miła dziewczyna. po jakimś czasie rozstałyśmy się i postanowiłam wrócić do domu. ale ze zdumieniem spostrzegłam, że znajduję się w kompletnie mi nieznanym miejscu. czułam, że to Kraków. okolica wyglądała jak opustoszała i zrujnowana końcówka ulicy Rakowickiej, tuż przy moście nad Białuchą.
w oddali dostrzegłam przystanek tramwajowy. pobiegłam tam, z nadzieją, że dojadę jakoś do domu. niestety wszystkie tramwaje jeździły w nieznanych mi kierunkach, ale upewniłam się, że jestem w Krakowie.
jakaś pani zaofiarowała się, że mnie podwiezie na ulicę Lubicz, ale musi iść po samochód, który zaparkowała na jedynym w okolicy parkingu strzeżonym. zaczęłyśmy iść przez park, który zmienił się w pole na skraju lasu. dołączył do nas mąż pani, który skończył właśnie pracę. pracował w zakładzie pogrzebowym znajdującym się w całkiem uroczym dworku.
przy lesie znajdował się również młodnik, tam była rzeźba z kamienia przedstawiająca (w zamierzeniu artysty) szkielet ludzki. kiedy przechodziliśmy koło niej, ożyła i zaczęła nas gonić. mąż pani odciągnął jego uwagę i ja z kobietą przebiegłyśmy przez bramkę, zamykając ją tuż za mężem, który w ostatniej chwili zdążył. wtedy zobaczyłam, że od tyłu zachodzi nas kamienny wilkołak. byliśmy w potrzasku. i wtedy zaczęłam intensywnie myśleć, by się obudzić... i obudziłam się o 5:25, zbudzona przez budzikowe kukułki.

mój komentarz do snu: urocze. znowu ożywające kamulce. aż muszę poczytać o tym w senniku. oprócz tego śnił mi się mój Luby w mocno zdekompletowanym odzieniu. i też mnie obudziły kukułki. chyba zmienię dźwięk budzika na coś mniej stresującego.